Czy mamy bezpatencie?

Właśnie minął termin wydania rozporządzenia w sprawie uprawiania turystyki żeglarskiej. Moc obowiązująca dotychczasowego wygasła. Czy mamy więc stan bezpatencia?

Art. 37a ustawy o żegludze śródlądowej mówi, że do prowadzenia jachtów o długości powyżej 7,5 m potrzebny jest patent. Takowy patent winien być wydawany w oparciu o rozporządzenie ministra sportu i turystyki Ciekawe właściwie, czemu nie ministra transportu, skoro wszystkie pozostałe sparwy zwiazane z bezpieczeństwem żeglugi są w jego gestii. Zapewne dlatego, że nikt w rządzie na etapie nowelizacji ustawy nie chciał złapać tego gorącego kartofla w garść.

I oto mamy stan taki, że brak jest podstawy prawnej dla wydawania patentów. Można się zastanawiać, czy patenty wydane w oparciu o przepisy już nieobowiązujące straciły moc. Pewnie nie, bo byłoby to odbieranie praw nabytych. Ale może stałuy sie patentami dobrowolnymi?

Mozna się zastanawiać, czy z braku rozporządzenia, a więc braku określenia, kto jaki jacht może prowadzić, nie ma przypadkiem w tym zakresie pełnej wolności, zwanej popularnie bezpatenciem. Zapewne ciekawa byłaby dyskusja z jakimś kontrolującym policjantem, czy funkcjonariuszem i ciekawa debata w sądzie rozstrzygającym nieunikoniony chyba spór.

Pewne jest to, że w ostatnich kilku tygodniach trwało masowe wysyłanie papierów do PZŻ, by odebrać dokumenty, zanim „coś” się w przepisach stanie. To „coś” to przede wszystkim spodziewane powszechnie przywrócenie egzaminów na wyższe stopnie i wydłużenie stażów.

I pewne, że szkoły żeglarskie nie są w stanie planować przyszłego sezonu, bo nic nie wiadomo. Czy to jest własciwe podejście rządu do podmiotów gospodarczych?