Andrzeja Remiszewskiego poznałem raptem kilka lat temu. Po raz pierwszy „spotkaliśmy się” na SailForum, internetowym forum dyskusyjnym, jednym najpopularniejszych w kraju „miejsc” skupiających internetowe środowisko żeglarskie. Andrzej należał do bardzo aktywnych forumowiczów, stąd dość szybko zacząłem kojarzyć nicka „Colonel”, a że jego podpis zawierał linka do strony www.armator-i-skipper.pl, odkrycie, kto się za tym nickiem kryje, nie stanowiło wielkiego problemu. Zaglądałem zatem w wolnych chwilach na osobistą stronę Andrzeja i coraz lepiej zapoznawałem się z Panem Remiszewskim i jego Tequilą.
Z lektury rodził się obraz człowieka aktywnego, zaangażowanego nie tylko w sprawy związane z żeglarstwem, ale także regionem i krajem. Bardzo szybko odkryłem też, iż zbieżność nazwisk autorki „Z goryczy soli moja radość” i forumowego Colonela nie jest przypadkowa. Andrzej dał się poznać jako osoba bardzo wyrazista, o jasno sprecyzowanych przekonaniach, czasem nawet bezkompromisowa, co nie zawsze zjednywało mu zwolenników, szczególnie wśród osób o odmiennych poglądach.
Od wielu lat dzierżył ster Stowarzyszenia Armatorów Jachtowych. Niesiony ciekawością, jako świeżo upieczony armator, postanowiłem „zapukać” do SAJ, gdzie przyjęto mnie niezwykle ciepło. Tak rozpoczął się nowy rozdział moich kontaktów z Colonelem. Odbyliśmy kilka rozmów przez telefon, doszło także do pierwszego spotkania, które potwierdziło moje wrażenia z wcześniejszych zdalnych kontaktów. Ten niepozornej postury mężczyzna miał w sobie coś wyjątkowego. W jego głowie cały czas rodziły się nowe pomysły, które wdrażał na różnych polach, także poza SAJ. Był już wtedy w pełni świadomy swojej choroby. W tych okolicznościach jego entuzjazm i energia do działania stanowiły coś niezwykłego, wręcz ujmującego. Realizował się również jako autor, w tym także pierwszego utworu fabularnego, opowiadania o przygodach słynnego oficera Royal Navy: „Nieznany epizod z życia Hornblowera”. Pozostałe dwie miniatury żeglarskie autorstwa Colonela, to: „Zimową porą” oraz ostatnia: „Pożeracze wiatru – windjammery”, wszystkie wydane przez Polski Ośrodek Wydawniczy Andrzeja Kowalczyka (e-mail: an.ko@hotmail.fr).

Nieoczekiwaną propozycję wstąpienia w szeregi Rady Armatorskiej przyjąłem bez większego wahania i tak rozpoczęła się moja blisko roczna ścisła współpraca z Andrzejem. Niestety, postępująca choroba w szybkim tempie odbierała mu siły. Nie poddawał się jednak, cały czas aktywnie kierował pracami SAJ oraz planował swój ostatni rejs z konsekwencją, której mógłby mu pozazdrościć niejeden zdrowy, w pełni sił człowiek. Opis swoich niezwykłych przygotowań oraz samego rejsu zawarł na stronie www.armator-i-skipper.pl/ostatni-rejs/. Jest to lektura obowiązkowa, szczególnie dla tych, którzy mierzą się z jakimikolwiek przeciwnościami losu.
Po blisko trzech miesiącach spędzonych na pokładzie Tequili, postęp choroby zmusił Andrzeja do przerwania rejsu. Ostatni odcinek relacji z jego podróży napisała siostra, Pani Danusia Remiszewska (www.armator-i-skipper.pl/odcinek 6/).
Gdy zadzwonił do mnie na początku września, nie zdawałem sobie sprawy, że rozmawiamy po raz ostatni…
Maciej Horeczy, listopad 2022 r.